Recenzja filmu

Nomad (2005)
Ivan Passer
Sergey Bodrov
Jason Scott Lee
Mark Dacascos

Uroki kazachskiej legendy

Filmy azjatyckie, nie licząc bollywoodzkich, niezwykle rzadko pojawiają się na naszych ekranach. Tym większe zainteresowanie wzbudza wspólna produkcja USA i Kazachstanu "Nomad". To epicka
Filmy azjatyckie, nie licząc bollywoodzkich, niezwykle rzadko pojawiają się na naszych ekranach. Tym większe zainteresowanie wzbudza wspólna produkcja USA i Kazachstanu "Nomad". To epicka opowieść rozgrywająca się, dla odmiany, na azjatyckich stepach. Zamieszkują je Kazachowie - naród turecki Azji Środkowej, słynący ze znajomości koni. Fabuła opiera się na legendzie mówiącej o "wybrańcu", który miał zjednoczyć skłócone ludy kazachskie i przywrócić narodowi dawną potęgę. Jak nietrudno się domyślić, Mensur ( Jay Hernandez) - główny bohater filmu, jest właśnie tym wybrańcem. Gdy był dzieckiem, o jego istnieniu dowiedział się dżungarski przywódca, który z obawy przed utratą władzy, zamierzał go zabić. Nie udało mu się to dzięki Orazmowi. Mędrzec uratował dziecko i zadbał o jego wychowanie. Pod jego okiem Mensur, razem z przyjaciółmi Eralim i Gauchar, szkolił się na wojownika. Cała historia jest o tyle ciekawa, że toczy się na tle nieodkrytej jeszcze w Hollywood kultury kazachskiej. Niestety oryginalne umiejscowienie akcji to jedna z niewielu dobrych rzeczy, które mogę powiedzieć o fabule. Już w powyższym krótkim streszczeniu można z łatwością zauważyć wątki wielokrotnie wykorzystywane w filmach. Wybraniec, prześladowanie małego dziecka przez władcę bojącego się utracić władzę (np. biblijny Herod), miłość dwóch przyjaciół do jednej dziewczyny. Brzmi znajomo? Oczywiście nie byłoby to żadną wadą, gdyby umiejętnie je "spleciono". Tutaj zaś miałam wrażenie, jakbym przełączała kanały w telewizji. Zdecydowanie brakuje logicznego związku przyczynowo-skutkowego, co widać zwłaszcza przy kilku poważnych niedopowiedzeniach. Teraz słówko o aktorach. Tym drugo- i trzecioplanowym nie mam nic do zarzucenia - jeśli nie są Azjatami, to przynajmniej na nich wyglądają, czego nie można powiedzieć o głównych bohaterach. Wybór Amerykanów do roli Mansura i jego przyjaciela Erali, to kompletna pomyłka. Tylko zepsuli ogólne wrażenie. Jedynie Ayana Yesmagambetova jako Gauchar pasowała do granej przez siebie postaci. Warto dodać coś o jednym z najważniejszych elementów filmu epickiego, czyli bitwach. Tutaj również spotkał mnie zawód. Walki między Kazachami a Dżunglami można podsumować jednym słowem - zero. Zero rozmachu, zero pomysłu, zero pojedynków, zero strategii. Jeśli do tego dodam beznadziejne zdjęcia, bilans wyjdzie na minusie. Pierwsze starcia wypadły jako tako, ale potem było coraz gorzej. Zawiodłam się zwłaszcza na finałowej bitwie, która nie była ani trochę efektowna, a 100 dni i 100 nocy, które podobno trwała, streszczono w niecałych pięciu minutach, z których nie dowiadujemy się o niej praktycznie nic. Może efekt byłby lepszy, gdyby pojawiła się jakaś muzyka, a i tej w zasadzie w ciągu całego filmu nie było. Na obronę "Nomada" można powiedzieć jedno: pokazane w nim widoki azjatyckich stepów po prostu zapierają dech w piersiach. Jeśli warto go obejrzeć, to tylko dla nich. "Nomad", jak każda legenda, ma swój urok, dlatego ogólnie nie robi bardzo złego wrażenia. Jest po prostu przeciętny, chociaż patrząc z drugiej strony, bardzo dobry jak na film z Kazachstanu. Mimo to największą jego zaletą są przepiękne krajobrazy, więc te 1,5 godziny spędzone przed ekranem, to według mnie strata czasu.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones